poniedziałek, 25 grudnia 2017

Wesołych


...i niech magia świąt nie zniknie pod zwałami jedzenia, rosnącego tłuszczu, rodzinnych kłótni i rozmów o dziwnych chorobach, ani nie spłynie krwią nieszczęsnego karpia. Wesołych świąt!


poniedziałek, 18 grudnia 2017

Najbardziej niepopularna opinia na świecie + specjalna playlista dla specjalnych ludzi


Niezależnie od upodobań i poglądów chyba wszyscy zgodnie nienawidzą Wertera. Nawet wykładowcy go nienawidzą. Prawdopodobnie ustawię się w modnej opozycji "ja kontra normiki", jednak Cierpienia naprawdę mi się podobały. Nie tak, jak podoba się ulubiona książka, ale docenić je doceniłam, do tego przeczytałam je zupełnie dobrowolnie. Owszem, Werter marudzi bez przerwy o skołatanem sercem swojem i egzaltuje się robaczkami, ale to po prostu nieszczęśliwy człowiek niedostosowany do rzeczywistości, a to już brzmi postmodernistycznie i interesująco. Tylko w romantyzmie miało to postać wrażliwego młodzieńca w żółtej kamizelce, a dzisiaj wytatuowanych sad boyów.
Zresztą, ciekawie było obserwować początki zupełnie nowej wrażliwości i nowego modelu miłości romantycznej. Owszem, można stwierdzić, że co to była za miłość z jego strony, skoro palnął sobie w łeb i zostawił Lottę z poczuciem winy - ale w XIX wieku taka miłość przede wszystkim skupiała się na kochającym, który przeżywał nagły skok natchnienia. Romantyk w kobiecie szukał własnego odbicia i potwierdzenia własnej wyjątkowości, zatem wielbił głównie samego siebie i swoje rozdęte ego. Zainteresowanych odsyłam do wywiadu z tym jegomościem, a skoro już przy polonistach jesteśmy, pora na to coś specjalnego.

Kiedy 4 lata temu wybierałam się na polon, obawiałam się, że wyjdę z tych murów jako wyniosła garsonkowa panna ze spiętymi pośladami, która wieńczy swój wał z kołdry biografią Miłosza. Nic się z tych przewidywań nie sprawdziło - wciąż jestem nietaktownym wieśniakiem, śmieszą mnie penisożarty, a do tego kupiłam sobie buty z uszami królika. Niemniej jednak jakoś tam mi się horyzonty poszerzyły i inspiracji mam aż nadto. Tyle że w sieci jest już dużo ładniejszych i mądrzejszych polonistek, które tłumaczą zagadnienia maturalne albo zagwozdki językowe, cóż mi więc pozostało? Mam w głowie parę pomysłów, a póki co stworzyłam *werble*


Playlistę dla polonistów
no przecież pisałam, że dla specjalnych ludzi, poloniści są BARDZO specjalni

ale każdy, kto przygotowuje się do matury albo pisze rozprawkę o tym pieprzonym Werterze może znaleźć tu odrobinę otuchy. Już bez dłuższych wstępów, TUTAJ jest całość, a teraz szczegółowo jedziemy z tym kokosem:

List w sprawie polonistów
Właściwie cała kwintesencja mojej profesji - która to jest bardziej hobby niż profesją, jest równoznaczna z przymieraniem głodem (albowiem oświeceniem nie oświetlisz sobie chaty) i rozbieraniem zdań zamiast rozbieraniem chętnych facetów/lasek. Niemniej jednak puenta daje nadzieję, że to wszystko ma sens.


Pieśń wojów
Kronika Galla Anonima to pierwsza lektura adeptów polonistyki. Dla mnie jest to o tyle doniosłe, że w wypożyczonym egzemplarzu był życzliwy liścik, który nawoływał do porzucenia tego gównianego kierunku i zachęcał do cieszenia się życiem, bo nikomu kolejny polonista nie jest potrzebny. W każdym razie po pierwszym roku z trzystu osób szybko ubyła jakaś setka uciemiężonych.
A sama pieśń ważna, ponadto tylko brodaci ludzie mogą ją śpiewać, najlepiej na morzu.


Breve regnum
Po przeczytaniu pierwszej lektury, czas na żakowską pieśń. Jak wiadomo, Wikipedia jest jak syfilis - bo nie mówi się o niej w towarzystwie - ale jeśli podaje ona, że to pieśń o porzucaniu obowiązków, aby oddać się hucznej zabawie, to aż żal nie zacytować.


We Call Upon the Author
Zmieniamy klimat zgodnie z zasadą varietas (czyli różnorodnej tematyki, w czym przodował Kochan, pisząc raz modlitwy, raz penisożarty). Albowiem polon to nie tylko historia literatury, ale też poetyka i teoria owej literatury. I nagle sakramentalne pytanie "co autor miał na myśli" niniejszym odchodzi do lamusa. Poprawne pytanie brzmi "PRASKA SZKOŁA STRUKTURALNA CZY FORMALIZM ROSYJSKI?"


Dlaczego "Pan Tadeusz"?
Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś trafię na koncert pieśni patriotycznych i sarmackich w siedzibie korporacji studenckiej (wiecie, wygląd studentów Oxfordu, szpady, łacińskie zawołania), i że potem czeka mnie powtórka na Zamku Królewskim. Tym bardziej nie przypuszczałabym, że będę dobrze się bawić, a tak właśnie było - chociaż w oba miejsca przyszli ludzie z Poprzedniego Życia©, z gatunku Tych, Których Wolę Nie Spotykać. Ogólnie polecam Kowalskiego, nawet jeśli klimat nie jest Wam bliski.

Niepewność
Ostatnio pan promotor śpiewał to na seminarium. Nie pytajcie, seminarium jest dosyć, ekhm, rozrywkowe.


Zemsta na wroga
Kto mi powie, z jakiego to dzieła, dostanie plusika... <pardon, ulało mi się>
Jako że nie tylko w licealistach Mickiewicz wyzwala wielkie pokłady agresji, aż się prosi, by tę całkiem skoczną interpretację nieco zmodyfikować. Poza tym warto zobaczyć, co robił ojciec Mateusz, zanim zaczął ojcować.


Dubstepy akermańskie
Oglądanie Z Dupy niezbicie dowodzi, że wciąż daleko mi do wyrafinowania intelektualnego. Dlatego też moim płomiennym marzeniem jest puszczenie tego na wydziale, bardzo, bardzo głośno.
Niestety Blogger odmówił współpracy z tym fylmykiem, łapcie więc link:

Bema pamięci żałobny-rapsod
No dobra, bądźmy przez chwilę poważni. O matulu, jak ja to wałkowałam na drugim roku. Każdy zna ten wiersz z gimbazjum, każdy jakoś tam kojarzy ten utwór, ale dopiero wtedy uderzyło mnie to, jakie to połączenie jest... monumentalne. Nawet odrobinę bardziej niż Epitaph czy Child of Time. Coś tam mi drga za każdym razem, gdy słyszę I czernieją na niebie, a blask ich zimny omusnął/I po ostrzach jak gwiazda spaść niemogąca prześwieca.



Obłomow, Stolz i ja
Bo są dni, gdy każdy jak Obłomow leży na kanapie i nad haftkami gaci sapie. Hicior z konwersatorium o nudzie i nihiliźmie, gdzie dobór lektur skutecznie zniechęca do życia.


They'll Clap When You're Gone
Skoro mowa o niechęci do życia, utwór ten mógłby wyjść z głowy nieszczęśliwego pisarza, który zostanie doceniony dopiero po śmierci w nędzy i zapomnieniu albo po samobójstwie. Zwłaszcza kojarzy mi się z Sylvią Plath, którą darzyłam szczególnym nabożeństwem w pierwszych latach studiowania, kiedy byłam chmurną i zbolałą panienką. Trochę się zmieniłam przez te lata, ale Szklany klosz wciąż robi wrażenie.


Jednego serca
Hymn spragnionych uczucia polonistek, które mają do wyboru albo wzdychanie do żonatego wykładowcy po pięćdziesiątce, albo wzdychanie do któregoś z pięciu chłopaków na roku (jedna doktorantka opowiadała, że tak było u niej - jeden poszedł do seminarium, dwóch po miesiącu znalazło dziewczyny, dwóch wkrótce wyszło z szafy). Sama drzewiej waliłam takiego smętnego platona, mając w głowie ten utwór. Na szczęście platon przeminął, a Niemen pozostał.


Poetry in Motion
Kiedy jesteś jednym z tych pięciu chłopaków, którzy w ciągu miesiąca znaleźli na polonie dziewczynę, puść jej kawałek przyrównujący ją do poezji. I tak jesteś na wygranej pozycji, ale nie zaszkodzi pokazać, że masz liryczną duszę.



Karuzela z madonnami
Moja znajoma z liceum intensywnie ćwiczyła śpiewanie Mirona, toteż swego czasu miałam serdecznie dosyć tego utworu. Po latach znów można go docenić.


Nieprzysiadalność
To ten stan, kiedy idziesz do biblioteki i widzisz wszędzie te zblazowane ryje z Ulissesem pod pachą, wynajdujesz jakieś wolne miejsce do pracy i gdy bardzo nie chcesz, by ktoś się dosiadał. 


The Book I'm Not Reading
I tak wiem, że nie czytasz lektur. Bo ja też wszystkich nie czytam.


Chleb
Kiedy Masłowska debiutowała, byłam jeszcze małym smrolem młodszym od autorki o całe 7 lat i dopiero teraz miałam okazję się z nią zapoznać. Nie wiem do końca, czy mi się jej twórczość podoba czy nie, na pewno potwierdza moją tezę, że w każdej postmodernistycznej książce jest dużo rzygów i dużo udziwnionego seksu. Za to Chleb znam na pamięć i nawet jeden wykładowca nam to puszczał, kiedy nie miał pomysłu na zajęcia. Też znał tekst na pamięć.


Studenckie opowieści, sekcja humanistyczna
I na koniec taki żartobliwy michałek, czyli fragment o polonistyce w tejże hilarystycznej pieśni - ale inne wydziały też są warte uwagi. Zwłaszcza ten o Instytucie Historycznym, bo mogę zaświadczyć, że faktyczne jebie tam jak z otchłani Morii. 

Naturalnie, jeśli macie własne typy pieśni o tym wspaniałym zawodzie, męce czytania lektur i o nienawiści do Mickiewicza, dajcie znać ;)